piątek, 29 grudnia 2017

Dwa rozmiary mniej czyli o tym, jak schudłam 14 kilogramów w pół roku.

Dwa rozmiary mniej czyli o tym, jak schudłam 14 kilogramów w pół roku.
odchudzanie, dieta, Ewa Chodakowska, jak schudnąć, jak szybko schudnąć, kilogramy, kilogramów

Nowy rok nadchodzi wielkimi krokami, dlatego większość z nas zaczyna robić przymiarki do noworocznych postanowień. Najpopularniejsze z nich to rzucenie palenia, zmiana pracy i oczywiście zrzucenie kilku nadprogramowych kilogramów. Jeśli więc na liście Waszych noworocznych postanowień macie hasło "zrzucić kilka kilogramów", to przeczytajcie koniecznie jak udało mi się schudnąć 14 kilogramów w pół roku.

Tak jak już wspominałam, przy okazji notki o tym ile kosztuje mnie dieta, wykupiłam sobie dietę na Be Diet czyli u Ewy Chodakowskiej. Podeszłam do tematu może nie sceptycznie, ale na pewno z dużym dystansem, mimo że obserwując profil trenerki na FB wielokrotnie widziałam spektakularne przemiany dziewczyn, które osiągnęły swoje efekty właśnie dzięki tej diecie oraz oczywiście ćwiczeniom. Dwumiesięczny pakiet jadłospisów oraz opieki dietetyka kosztuje tu 99zł. Przy przedłużaniu zaś, otrzymujemy 2 tygodnie jadłospisów dodatkowo w tej samej cenie.

Na początek wypełniamy pewnego rodzaju ankietę osobową: wiek, płeć, wagę, wymiary oraz tryb życia i ilość ćwiczeń w tygodniu, no i oczywiście wagę jaką chcielibyśmy osiągnąć. Tu możemy również dostosować kaloryczność posiłków względem ilości kilogramów jaką chcemy zrzucić tygodniowo. Ja na początku miałam 1700kcal i 0,5kg na tydzień. Ustawiamy też częstotliwość i rodzaj posiłków jakie chcemy spożywać. Mamy również możliwość wykluczyć produkty spożywcze, które absolutnie nie są dla nas do przyjęcia, jednak trzeba liczyć się z tym, że im więcej rzeczy wykluczymy z jadłospisu, tym mniej on będzie urozmaicony. Ja jestem dość wybredna, jednak mimo eliminacji sporej ilości produktów, nie narzekam na swoje menu.

Jeśli chodzi o menu proponowane przez dietetyka to było ono dla mnie miłym zaskoczeniem z kilku powodów. Po pierwsze, dostajemy gotową listę produktów potrzebnych w danym tygodniu, którą możemy sobie wydrukować, a jak już wspominałam kiedyś - dzięki liście zakupów nie wydajemy pieniędzy na głupoty i nie marnujemy jedzenia; zużywamy to, co jest nam potrzebne. Po drugie przepisy nie są ani trochę skomplikowane, więc przygotowanie ich tylko przez kilka pierwszych dni wymagało ode mnie więcej czasu niż przygotowanie tradycyjnego posiłku. Po trzecie, przy każdym daniu mamy możliwość wymiany i do każdego podrzucane jest ponad dziesięć alternatywnych przepisów, więc nawet ci najbardziej wybredni wybiorą coś dla siebie.

Pora jednak przejść do najistotniejszej kwestii czyli jak się chudnie i ile się chudnie z dietą Be Diet?  Otóż, w moim przypadku przez pierwszy miesiąc moja waga skakała; wyglądało to tak, że w jednym tygodniu chudłam założone pół kilograma, a w następnym tyłam kilogram. Dietetyk twierdził, że to normalna reakcja organizmu i się zdarza. Nie bardzo mi to odpowiadało, ale musiałam się uzbroić w cierpliwość. Zwłaszcza w tych momentach, kiedy na profilu Ewy pojawiały się kolejne metamorfozy dziewczyn, które chudły na przykład 10 kg w 4 miesiące. Po około dwóch miesiącach od rozpoczęcia diety wszystko się unormowało, a po czterech zmieniłam sobie kaloryczność diety z 1700kcal na 1400kcal.

Jako ciekawostkę muszę wspomnieć, że byłam zszokowana jak łatwo przyszło mi porzucić cukier, np. w herbacie i słodycze ogółem. Czekolada i ja miłujemy się wzajemnie od zawsze, choć ewidentnie uczulona jestem na czekoladę, gdyż po każdym zjedzeniu puchnie mi tyłek. Ale po około 3 tygodniach mogłam spokojnie przejść obok słodyczy i nie rzucić się na nie niczym Reksio na szynkę. Podobnie sprawa wyglądała ze słodkimi gazowanymi napojami. Nie oznacza to od razu, że zamiast chipsa czy ciastka przegryzam brukselkę, o nie! Przyznaję się bez bicia, że w soboty rano mam ważenie, ale w soboty również mam "cheat day", a co za tym idzie, przyznaję się również że nie trzymam diety tak na sto procent. W końcu to nie kierat.

Summa summarum, od lipca do teraz udało mi się zrzucić 14 kilogramów. I prawdą jest, że wyłącznie dieta albo jak kto woli - rozsądne odżywianie, połączone z ćwiczeniami przynajmniej trzy razy w tygodniu dają jakieś efekty. I niezależnie od tego, czy lubicie Ewę Chodakowską czy nie, w jednym dziewczyna ma rację: "Czas i tak upłynie", a od nas zależy na co go spożytkujemy. Pół roku zleciało mi jak z bicza strzelił, ale miło było przy okazji świąt posłuchać komplementów od tej części rodziny, z którą widziałam się w lipcu na chrzcinach syna. Dlatego jeśli na liście noworocznych postanowień macie odchudzanie, polecam podejść do tematu z rozsądkiem i cierpliwością. Wszystko jest do zrobienia, wystarczy tylko chcieć.

A może macie za sobą jakąś przemianę, którą chcielibyście się pochwalić? Albo pytania odnośnie moich ćwiczeń albo diety? Piszcie w komentarzach!






Jeśli podobał Ci się ten wpis koniecznie daj mi znać! Zostaw komentarz tutaj, polub mnie na Facebooku lub Instagramie. Zostańmy w kontakcie! :)

środa, 20 grudnia 2017

Prezenty last minute dla niej i dla niego. Moje propozycje prezentów do 100 zł.

Prezenty last minute dla niej i dla niego. Moje propozycje prezentów do 100 zł.
prezenty, prezent, dla niej, dla niego, podarunek, dawać, Boże Narodzenie

Do świąt pozostało już kilka dni. Większość z nas już dawno wysprzątała domy i mieszkania, upiekła pierniki i udekorowała choinkę. Są jednak tacy, którzy w całym tym świątecznym zamieszaniu nie znaleźli jeszcze chwili na kupienie prezentów. To właśnie dla Was podrzucam kilka niedrogich pomysłów na prezenty 'last minute' dla niej i dla niego.

Ja zwykle jestem zwolennikiem prezentów przydatnych, jednak święta to taki czas, że prezenty po prostu ładne, czy też ozdobne, są jak najbardziej mile widziane. Pewnie dlatego na mojej liście prezentowej "dla NIEJ" znalazł się zegarek na bransolecie (4) w kolorze złota. Sądzę, że żadna kobieta nie będzie wybrzydzać, gdy pod choinką znajdzie jakikolwiek element biżuteryjny. Dekoracyjna jest również kosmetyczka z folklorystycznym haftem (3), którą umieściłam na liście. Poza tym, że elegancko i modnie wygląda, to jest całkiem pojemna, więc zmieści cały kosmetyczny przybornik każdej kobiety.



Pozostałe prezenty z mojej listy, choć są z zakładki 'praktyczne', to z pewnością będą trafionym upominkiem. Zestaw do masażu twarzy i ciała (1) przyda się każdej pani, której choć odrobinę zależy na wyglądzie i dobrym samopoczuciu. Szczoteczka z wymiennymi końcówkami idealnie nadaje się do masażu, do demakijażu i peelingu oraz nakładania kremów. Jest przy tym niewielka, więc zmieści się nawet w damskiej torebce. A skoro o dbaniu o samopoczucie mowa, to z pewnością trafionym wyborem jest voucher do spa lub na masaż (2). Każda kobieta marzy o chwili relaksu w ciszy i w otoczeniu świec i pachnących olejków. A ponieważ mało kto ma szansę kończyć każdy dzień w spa lub na masażu, to jako namiastkę tych przyjemności polecam masażer do stóp (5). Kupiłam taki mamie w zeszłym roku i była zachwycona!

Na początku sądziłam, że znalezienie niedrogich upominków dla faceta będzie graniczyło z cudem - większość mężczyzn, podobnie jak mój Mąż, to gadżeciarze, a akcesoria - zwłaszcza elektroniczne - mają niestety swoją cenę. Dlatego większość z wybranych przeze mnie przedmiotów jest po prostu użyteczna. Peleton otwiera elektryczna golarka (1), która przyda się chyba każdemu facetowi, pod warunkiem że nie nosi długiej brody. Natomiast kolejne dwie rzeczy to klasyka gatunku, choć każdemu mężczyźnie - a już na pewno tradycjonaliście - obie będą w końcu potrzebne: mam tu na myśli zegarek na skórzanym pasku (4) oraz jedwabny krawat (5).



Użytecznym podarunkiem z dziedziny elektroniki będą z pewnością słuchawki bezprzewodowe (2) działające na bluetooth - idealnie nadają się zarówno do prowadzenia rozmów w trakcie jazdy samochodem, czy  do słuchania muzyki - na przykład w czasie joggingu. A jeśli o użyteczności mówimy to każdy, kto dużo korzysta choćby z telefonu komórkowego, powinien mieć zawsze pod ręką przenośną ładowarkę w postaci powerbanka (6). A gdyby jednak żaden z tych prezentów nie przypadł do gustu waszemu mężczyźnie, to pozostaje mi polecić jako upominek voucher (3) pozwalający zrealizować takie aktywności jak na przykład jazda sportowym autem po torze, szkolenie na strzelnicy i wiele innych. Innymi słowy, dla każdego coś fajnego.

Mam nadzieję, że moje propozycje przypadły Wam do gusty, tym bardziej że bardzo starałam się, by nie zrujnowały one Waszego i tak już nadwyrężonego budżetu. Niezależnie od tego, czy zdecydujecie się skorzystać z moich pomysłów czy nie, życzę każdemu, by pod choinką znalazł dokładnie to, o czym akurat marzył. :)


A może pochwalicie się w komentarzach co wybraliście dla bliskich? I jaki był najfajniejszy prezent jaki znaleźliście pod choinką?





Jeśli podobał Ci się ten wpis koniecznie daj mi znać! Zostaw komentarz tutaj, polub mnie na Facebooku lub Instagramie. Zostańmy w kontakcie! :)

poniedziałek, 18 grudnia 2017

Dlaczego 'mniej znaczy lepiej', czyli dekoracje, które odmienią Twój dom na święta.

Dlaczego 'mniej znaczy lepiej', czyli dekoracje, które odmienią Twój dom na święta.
https://www.greentechmedia.com/articles/read/leds-cut-new-yorks-christmas-light-energy-needs-by-35#gs.SJATaTI

Większość z nas stara się, by nasz dom w okresie świątecznym wyglądał wyjątkowo. Otaczamy się przytulnymi przedmiotami, dekorujemy mieszkanie przy pomocy świec i lampek. Staramy się jak najlepiej oddać atmosferę świąt, a jeśli zapraszamy do siebie gości, zależy nam na tym, by zrobić jak najlepsze wrażenie. Jak to osiągnąć przy użyciu niewielkiej ilości rzeczy i jak najmniejszym kosztem?

Inspirację z poniższego zdjęcia oczami wyobraźni widziałam na swoim stoliku kawowym, dopóki nie uświadomiłam sobie, że mam dzieci. Córka uwielbia rozkładać się na małym stole ze swoimi zabawkami, a synuś, który od niedawna pomyka po podłodze idealnie się po nim wdrapuje. Nic straconego, bo taką dekorację równie dobrze możemy postawić na szafce czy na półce w salonie.



Podstawą dla tej dekoracji jest miedziana taca (1), na której tworzymy układ lub ustawiamy kolejne przedmioty w przypadkowy sposób. Będą nam potrzebne  małe świeczki lub kolorowe świeczniki, w których umieścimy małe tealighty. Uzupełnieniem tej dekoracji będzie materiałowa lub zaproponowana przeze mnie miedziana choinka (3) oraz prawdziwe szyszki (4). Jeśli nie macie w pobliżu domu lasu, w którym moglibyście zebrać gałązki czy szyszki, bez problemu dostaniecie je w sklepie. Natomiast świeczniki możemy zastąpić czerwonym lampionem (5) ze świątecznym motywem. Dla leniuszków albo tych, którzy nie mają zbyt wiele czasu polecam gotową tacę ze świecznikiem i dekoracjami (6).

Bardzo fajnym sposobem na udekorowanie parapetu, półki w holu czy przedpokoju albo regału z książkami są minimalistyczne ozdoby. Obecne trendy zdecydowanie utwierdzają nas w przekonaniu, że mniej znaczy lepiej i należy stawiać na subtelne rozwiązania. Pierwsze skrzypce w tej aranżacji może grać miedziana latarenka (1), którą możemy wypełnić szyszkami, bombkami i gałązkami z choinki. Tańszą wersją tego dekoru może być świecznik w kształcie domku (2). Do tego wystarczy nam ceramiczna choinka (3), a dla miłośników stylu skandynawskiego drewniana choinka (4). A skoro mamy już leśne drzewka i szyszki, nie powinno zabraknąć też leśnej zwierzyny, w postaci srebrnego renifera (5). Dla miłośników światła polecam też ozdobną czerwoną świecę (6), chociaż bałabym się ją zapalać, przez wzgląd na firanki. ;)


Dekorując swoje wnętrza zdecydowana większość osób nie pomija okien czy balkonów. Błyszczące, kolorowe lampki nadają wiele uroku, dla wielu osób są również często elementem tradycji, ja jednak tego rodzaju oświetlenie polecam do dekoracji choinki. I choć najchętniej wcale nie obwieszałabym niczym okien, to uważam za zdecydowanie lepszy wybór jednokolorowe - i nie mrugające jak szalone - na przykład lampki w kształcie gwiazdek. Oczywiście pamiętajmy o wyborze światełek z diodami LED by choć trochę oszczędzić prąd.... i środowisko.


A skoro już o dekorowaniu mowa, to nie możemy pominąć świątecznego stołu. Ja w tym roku wyłącznie się goszczę, ale postanowiłam zaprezentować wam kilka znalezionych w internecie propozycji na udekorowanie stołu. O ile do tej pory zachwycało mnie układanie materiałowych serwetek w choinki bądź inne misterne kształty, o tyle w tym roku zakochałam się w prostych rozwiązaniach, takich jak lniana serwetka przewiązana wstążką i przełożona świerkową gałązką. Poniżej, kilka inspiracji dla Was!





Mam nadzieję, że udało mi się podrzucić Wam kilka fajnych pomysłów i świątecznych inspiracji. Jeśli macie jakieś ciekawe pomysły na udekorowanie wnętrza, podzielcie się nimi w komentarzach!





Jeśli podobał Ci się ten wpis koniecznie daj mi znać! Zostaw komentarz tutaj, polub mnie na Facebooku lub Instagramie. Zostańmy w kontakcie! :)

sobota, 16 grudnia 2017

Wspólne pieczenie, czyli nasz przepis na świąteczne pierniki.

Wspólne pieczenie, czyli nasz przepis na świąteczne pierniki.
przepis na pierniki, ciastka, przepis, lukier, święta, Boże Narodzenie

Kiedy pomyślę o świętach Bożego Narodzenia, jako pierwsze przychodzą mi na myśl pierniki i mandarynki. Nie są to moje wspomnienia z dzieciństwa, chociaż pamiętam że mandarynki pojawiały się w się w sklepach zawsze niedługo przed świętami. W moim rodzinnym domu nie piekło się pierników, dlatego chciałabym by dla moich dzieci była to tradycja, którą będą wspominać za kilkanaście lat. By pieczenie i zapach pierników przywodziły im na myśl święta i dom.

Nie będę ukrywać, że to moje pierwsze pierniki w życiu, dlatego ich produkcja odbywała się tak zwaną metodą prób i błędów. I chociaż mistrzem pieczenia w naszym domu jest mój Mąż, to przyznaję, że wyszło nam - mnie i Córce, która aktywnie pomagała - całkiem nieźle.

Do upieczenia pierniczków potrzebujemy:

  • 1,5 szklanki miodu (ok 500g)
  • 3/4 kostki masła (ok. 150g)
  • 2/3 szklanki cukru
  • ok 600g mąki pszennej
  • 1 opakowanie przyprawy do piernika
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia (albo sody)
  • 1 jajko
Krok 1: Do niewielkiego rondelka wrzucamy masło, dodajemy miód, i cukier - zdecydowanie polecam tradycyjny, drobnoziarnisty. Ja użyłam gruboziarnistego, który się nie rozpuścił i w efekcie pierniki obsypane są kryształkami cukru. ;) Wszystkie składniki podgrzewamy na małym ogniu, cały czas mieszając do czasu, aż się połączą. Potem odstawiamy do ostygnięcia.

Krok 2: Do dużej miski wsypujemy mąkę, przyprawę do piernika, proszek do pieczenia (albo sodę), jajko i lekko ostudzoną zawartość rondelka. Całą masę mieszamy, a następnie wyrabiamy ręką do chwili aż wszystkie składniki się połączą. Na początku ciasto jest luźne i papkowate, dlatego należy je odstawić co najmniej na 40 minut, najlepiej do lodówki. Staropolskie przepisy mówią nawet o tym, że ciasto na pierniki 'leżakowało' w chłodnej spiżarni przed świętami nawet przez dwa tygodnie. Jeśli po odczekaniu ciasto nadal jest luźne, należy dodać trochę mąki.

Krok 3: Czyli najlepsza zabawa, zwłaszcza dla dzieci. Odrywamy po fragmencie ciasta i wałkujemy. Proponuję, by grubość placka wynosiła ok. 5mm. Za pierwszym razem rozwałkowałam ciasto bardzo płasko i pierwsza tura pierników trochę się przypaliła i do tego wyszła mocno twarda. Grubsze pierniki również są chrupkie, ale zdecydowanie bardziej jadalne. Po rozwałkowaniu ciasta wycinamy za pomocą foremek świąteczne kształty i układamy na papierze do pieczenia, który potem przekładamy na blachę. 

Krok 4: Ciasto wkładamy do piekarnika rozgrzanego na 170 stopni i najlepiej jedno oczko powyżej środkowego poziomu i na maksymalnie 12-13 minut. Ja swoją pierwszą partię pierników wstawiłam na środkowy poziom i w temperaturze 180 stopni na 14-15 minut, dlatego się lekko przypaliły i bardzo stwardniały. Pod koniec pieczenia najlepiej po prostu je podglądać, a w razie potrzeby wyjąć minutę wcześniej lub później. Z powyższego przepisu wyszło mi około 50 - 60 pierników. 

Smacznego!


A Wy macie jakieś sprawdzone przepisy na świąteczne słodkości? A może przetestujecie mój i pochwalicie się efektem w komentarzach?






Jeśli podobał Ci się ten wpis koniecznie daj mi znać! Zostaw komentarz tutaj, polub mnie na Facebooku lub Instagramie. Zostańmy w kontakcie! :)

czwartek, 14 grudnia 2017

Moje propozycje (i wybory) kobiecych stylizacji na święta.

Moje propozycje (i wybory) kobiecych stylizacji na święta.
święta, Boże Narodzenie, pomysły, kreacja, strój, ubranie, dla niej, kobiety, sukienka, stylizacja

Przyznaję się bez bicia, że naprawdę rzadko mam okazję porządnie się wystroić. W pracy obowiązuje mnie casualowy dresscode, a w domu.....domowy, czyli leginsy i koszulka. Całe szczęście, święta Bożego Narodzenia to idealna okazja, by nasz strój mógł oddać wyjątkowość wspólnie spędzonych chwil. I choć wciąż staram się skonstruować moją capsule wardrobe, to przyznaję że nie mogłam sobie odmówić zakupu nowej sukienki. W końcu, która kobieta nie czuje się wyjątkowo, gdy ma na sobie nową, elegancką kreację?

Dwa lata temu, ubrałam na Wigilię czerwoną sukienkę z szerokim dołem (4),  którą kupiłam jakiś czas wcześniej na inną rodzinną uroczystość. Rok temu, ciążowy brzuszek nie pozwolił mi zbytnio wybierać, dlatego zdecydowałam się na elastyczną, szarą, dzianinową sukienkę, którą już miałam w szafie. W tym roku początkowo stawiałam na czerwoną sukienkę z modnej obecnie koronki (2) - swoją drogą, pamiętacie jak przy okazji wpisu o propozycjach na świąteczne stylizacje dla przedszkolaka i niemowlaka, mój Mąż chciał koniecznie ubrać naszą trzylatkę w bardzo podobną sukienkę? Tak, ja też jestem zdania, że świąteczna kreacja - zarówno moja jak i córki - musi być wyjątkowa, ale zdecydowanie uważam, że koronki i trzylatka to nie jest dobre połączenie. Prawdopodobnie między innymi z powodu naszej różnicy zdań, zrezygnowałam z tego wyboru również dla siebie.



Ponieważ w tym roku, ciesząc się z utraty kilkunastu zbędnych kilogramów, bardzo zależało mi na tym, by mój strój na wigilijny wieczór zdecydowanie podkreślił moją figurę, stanęło na tym, że wybrałam czarną (1)- bo nie mam czarnej w szafie! - dopasowaną sukienkę z tiulowym dekoltem w kropki i ozdobną falbaną. I być może na zdjęciu prezentuje się 'tylko' ładnie, to gdy ją na siebie włożyłam, po prostu się zakochałam! ;) Poniżej przedstawiam Wam też inne przykładowe stylizacje, w sam raz na wigilijny wieczór.



Pierwszy dzień świąt, zwykle spędzamy z moją częścią rodziny. Z niektórymi widzę się dosłownie raz do roku, dlatego wspólnie biesiadujemy przy stole, rozmawiamy. Również strój na tej dzień musi być wyjątkowy, ale już zdecydowanie nie tak formalny czy elegancki, jak na Wigilię. Liczy się przede wszystkim - zwłaszcza przy dzieciach - wygoda i swoboda ruchów. Dlatego właśnie dla siebie wybrałam niebieską sukienkę o fasonie w kształcie litery A (1). Sukienka uszyta jest z miękkiego, elastycznego jerseyu i ma wiązania na rękawach. Dla Was, podrzucam poniżej dwie podobne kreacje, z modnymi w tym sezonie falbaniastymi rękawami i odpowiednią długością.



Drugi dzień świąt, spędzamy zwykle u rodziny mojego Męża. Tu również czas mija przeważnie na wspólnych rozmowach, delektowaniu się świątecznymi potrawami - które co roku teściowa przygotowuje w ilościach hurtowych - i doglądaniu hasających wokół choinki dzieci. W tym przypadku postawiłam na klasyczną, ołówkową spódnicę i elegancką niebieską koszulę. Stój, być może nie ekskluzywny, ale na pewno wystarczająco 'świąteczny' i elegancki. Dla bardziej odważnych dziewczyn proponuję metaliczną plisowaną spódnicę - jest piękna, ale ja nie mam odwagi jej włożyć - a dla tych z Was, które nie przepadają za odsłanianiem nóg, proponuję bluzkę-hiszpankę zestawioną z czarnymi cygaretkami. To oczywiście tylko przykłady, bo możliwości stylizacyjnych jest naprawdę mnóstwo.





A kiedy już emocje poświąteczne opadną, wielkimi krokami będzie zbliżał się Sylwester. Tu sprawa jest prosta, gdyż najpewniej spędzimy go z dzieciakami w domowych pieleszach i jak w zeszłym roku czeka nas piżama party. A już tydzień później będzie miało miejsce wydarzenie - dla mnie osobiście - epokowe, mianowicie moje 30-ste urodziny. I choć marzy mi się impreza z dawno niewidzianymi znajomymi, to widzę trudności natury organizacyjnej: mając dwójkę dzieci imprezę musiałabym zacząć o godzinie 16 a skończyć w okolicach dobranocki. Zapowiada się szałowo, nie?


A Wy, macie już kreację na święta i imprezę sylwestrową? Napiszcie w komentarzach!





Jeśli podobał Ci się ten wpis koniecznie daj mi znać! Zostaw komentarz tutaj, polub mnie na Facebooku lub Instagramie. Zostańmy w kontakcie! :)

środa, 13 grudnia 2017

Moje krótkie podsumowanie roku, czyli Matka ma dość.

Moje krótkie podsumowanie roku, czyli Matka ma dość.

Na dwa tygodnie przed świętami większość ludzi kupuje prezenty i piecze pierniczki. Blogi huczą od wpisów wprowadzających w świąteczny nastrój; propozycje stylizacji i prezentów, dwadzieścia sposobów jak zorganizować święta i nie zwariować i piętnaście na to, jak przywrócić magię świąt. A ja na dwa tygodnie przed mam ochotę pokazać wszystkim środkowy palec, uciec do lasu, wykurzyć niedźwiedzia z jego jaskini i zająć jego miejsce.

Parę dni temu, przeczytałam w internecie, że ze szpitala psychiatrycznego w mojej miejscowości uciekło dwóch pacjentów. Z moim obecnym nastawieniem, uwierzcie, pomyślałam sobie, że jak im tam w tej placówce nie robi różnicy, to ja chętnie jeden wakat obejmę. Zgłaszam się na ochotnika. Wikt i opierunek zapewniają, nikt nie biega za tobą, nie wrzeszczy ci do ucha, nie chce co chwilę czegoś innego, wyspać się można i co najważniejsze: do toalety chodzi się samemu! To lepsze niż wczasy w Ciechocinku.

Przyznaję, że sama miałam puszczać Wam wyłącznie cukierkowe wpisy o magii świąt, o tym ile możemy zyskać w adwencie. Pochwalić się chciałam swoimi świątecznym kreacjami, przepisem na pierniki, a w ramach motywacji i planów noworocznych pochwalić się ile kilo już zrzuciłam i że wcale nie było trudno. Ale się nie da, bo mam wokół siebie dom wariatów: dzieci chorują już ponad dwa miesiące - zaczęło się jeszcze przed moim paździenikowym pobytem z 8 miesięcznym synem w szpitalu - i tak trwa do teraz, a przez tą naszą izolację od świata zewnętrznego najzwyczajniej odbija im palma. Cóż się dziwić, że i mi odbija, skoro w tym tygodniu wyszłam z domu raz, na 10 minut i to do apteki.

Przez to siedzenie w domu, mam takie wrażenie że moje dni zlewają się w jedno. Wstaję, jemy śniadanie, potem podaję synowi leki, następne pół godziny walczę z córką i próbuję podać jej leki: ona wyje, wrzeszczy, płacze, histeryzuje (niepotrzebne skreślić), do tego kopie, wierzga, rzuca się, miota (tu podobnie) i generalnie tak trzy razy dziennie. Szczerze się dziwię, że jeszcze żaden sąsiad po policję nie zadzwonił, że ktoś tu dziecko maltretuje. Chociaż wiem, że to dla jej dobra to generalnie szarpiąc się z własnym dzieckiem czuję się tak, że chętnie sama bym zadzwoniła i na siebie doniosła.

Dalej każdy dzień leci tak samo: trochę się bawimy, potem skacząc niczym pijany pająk między kuchnią a salonem próbuję przygotować posiłek: jednym odnóżem synowi mleko, który głodny wyje niczym syrena strażacka, drugim kłączem ubijam kotlety dla córki, o którą co chwilę się potykam i słyszę pytanie "Mamo, czy już? Mamo już? Mamoooojużżżż?". Nie chcecie wiedzieć, co mruczę wtedy pod nosem, ale moja cierpliwość już dawno wyskoczyła poza granice i dwa razy owinęła się wokół własnej osi. Możecie mi nie wierzyć, ale ja już po śniadaniu zaczynam się modlić, żeby mąż jak najszybciej wrócił z pracy.

Wstydzę się tego, naprawdę. Kiedy już dzieci najedzone, a mnie uda się wreszcie przysiąść choć jednym półdupkiem, uświadamiam sobie, że wyznaczona pora mojego posiłku już dawno minęła, więc bywa tak, że jem byle co i w dodatku zimne. Dobrze, że kawy nie pijam, bo zimna kawa do zimnego obiadu byłaby jak gwóźdź do trumny. Zanim jeszcze zjem, to uświadamiam sobie, że zaraz znów muszę im podać leki i na myśl o kolejnej szarpaninie z córką jest mi słabo. Do tego uaktywnia się moja kocica, która od jakiegoś czasu ma ruję średnio co tydzień, więc przez pół dnia bywa, że słucham arii operowej na trzy głosy: wyje kot i wyje dwoje dzieci.

Żeby się wyrwać ze szponów szaleństwa wpadłam na pomysł, że krótki wyjazd w góry i zmiana klimatu dobrze nam wszystkim zrobi. Ponieważ nasz budżet jest mocno napięty, parę dni planowałam, kalkulowałam, szukałam najtańszych ofert. Oczywiście najarałam się na ten wyjazd jak Reksio na szynkę, bo za górami tęsknię i o nich marzę odkąd urodziła się Córka. Do tego termin zbiegał się z moimi urodzinami, a od paru lat żadnych urodzin czy rocznic nie świętowaliśmy porządnie. I już byłam gotowa jeść choćby i sam chleb bez masła, ale wyliczyłam że pojedziemy. A potem moje dzieci rozpoczęły swój maraton i góry (ale monet) zostały w aptece razem z receptami, a mój nastrój poszybował w dół i obecnie jest głębszy niż rów Mariański.


Więc jeśli macie dla mnie słowa pocieszenia - piszcie śmiało! Jeśli ktoś chciałby mi zasponsorować pobyt, choćby w Ciechocinku - mogą być i Tworki - przyjmę chętnie! Zastanawiam się tylko, czy to mój rok jest taki wariacki i chce mnie wpędzić do grobu, czy ktoś jeszcze tak ma?





Jeśli podobał Ci się ten wpis koniecznie daj mi znać! Zostaw komentarz tutaj, polub mnie na Facebooku lub Instagramie. Zostańmy w kontakcie! :)

niedziela, 10 grudnia 2017

Trafione pomysły na prezent dla przedszkolaka i niemowlaka. Sprawdzone na moich dzieciach!

Trafione pomysły na prezent dla przedszkolaka i niemowlaka. Sprawdzone na moich dzieciach!

Ponieważ Mikołajki już za nami, mogę chyba śmiało stwierdzić, że sezon na "Mikołaj wszystko widzi!" oficjalnie się rozpoczął. A skoro pan z brodą obserwuje sytuację, to na pewno również planuje już, co tym najgrzeczniejszym zostawi pod choinką. Dla tych mniej grzecznych i wszystkich potrzebujących, którzy maraton kupowania prezentów rozpoczęli rozgrzewką przed Mikołajkami, mam kilka pomysłów na sprawdzone prezenty dla niemowlaka i dziewczynki w wieku przedszkolnym.

Przyznaję się bez bicia, że ja sama mam duży kłopot przy wyborze prezentu, a im starsze dziecko, tym jest mi trudniej. Wiadomo, większe wymagania, nowe trendy, trzeba za tym wszystkim nadążyć. Z maluchami, przynajmniej teoretycznie, jest łatwiej, ale wcale nie oznacza to, że takiemu niemowlakowi można podrzucić pod choinkę byle co. Osobiście, jako miłośnik prezentów praktycznych, polecam zakup na przykład leżaczka-bujaczka (1). Jeżeli rodzice niemowlaka nie nabyli jeszcze takowego, to zdecydowanie będzie do prezent przydatny. Ja sama, kiedy potrzebuję zrobić coś na przykład w kuchni, zapinam młodego w bujak i sadzam w widocznym miejscu.

Zabawkami, które wiodą prym w naszym domu są śpiewająca Kaczka interaktywna (2) oraz Szczeniaczek Uczniaczek (3). Żeby było zabawniej, to uwielbia go zarówno 8 miesięczny niemowlak jak i moja 3,5 letnia córka. Szczeniaczek od Fisher Price ma 3 poziomy: od najprostszych melodyjek i piosenek, przechodzimy przez naukę kolorów, wskazywanie części ciała, naukę alfabetu, aż po bardziej zaawansowane zabawy. Interaktywna kaczka, którą mój Syn uwielbia, jeździ po podłodze śpiewając różne kacze piosenki, a po naciśnięciu odpowiednich przycisków, w tym siedzącego w kieszonce kaczątka, uczy kolorów i kształtów i kaczych dźwięków. Jest mega!




Bardzo fajnym prezentem dla niemowlaka, zwłaszcza ząbkującego jest książeczka z miękkich materiałów (4). Każda strona to inny materiał, który jest miękki albo chropowaty albo na przykład szeleści czy ma wszyte lusterko. Mój Syn uwielbia patrzeć na swoje odbicie, ale również wkładać książeczkę do buzi, tym samym masując sobie dziąsła. Ciekawym prezentem, który w naszym przypadku również koniec końców wylądował w buzi syna, jest zabawkowy smartfon (5). Ale kiedy nie jest akurat gryziony jest fajną zabawką - każdy guziczek wydaje inny dźwięk, jest też dyktafon. Coś w tym jest, że prędzej czy później dzieci interesują się komórkami rodziców, dlatego lepiej zawczasu się zabezpieczyć. I na koniec prezenty, może nieco na wyrost, wymagające lekkiej kreatywności i współpracy z rodzicem: grająca książeczka (6), z różnymi obrazkami - tu sprawdzi się umiejętność wymyślania historyjek oraz drewniany sorter (7) - nauka i zabawa w jednym.

Drugą grupą są prezenty dla dziewczynki w wieku przedszkolnym. Zastanawiałam się też, czy powinnam zrobić również wersję dla chłopca, ale ponieważ nie mam doświadczenia a o chłopięcych zabawkach na topie wiem tyle, co świnia o balecie - odpuściłam. W przypadku mojej córki i jej koleżanek z przedszkola prym wiedzie oczywiście Elsa z "Krainy lodu" oraz wszelkie inne postacie i gadżety z tej bajki. Elsa oczywiście musi mieć piękną suknie i koniecznie śpiewać tytułową piosenkę z filmu. Moja Córka praktycznie nie rozstaje się z tą lalką, podobnie jak trzema różnymi lalkami Barbie, które aktualnie posiada. Lalki mają oczywiście tabun sukienek, torebek, gadżetów - między innymi samochód - dzięki którym ich zabawkowe życie jest dość urozmaicone.

Inne, bardzo chodliwe wśród przedszkolaków zabawki na licencji, to te inspirowane telewizyjnymi bajkami. Moja Córka oczywiście praktycznie od pierwszego wejrzenia pokochała Świnkę Peppę (3) i jej rodzinę, dlatego gdy dostała Peppę-maskotkę (nasza wersja dodatkowo śpiewa "wejściówkę" z bajki), nie rozstawała się z nią przez 3 miesiące i codziennie nosiła ją do przedszkola. Super wyborem dla sympatyków bajek będą klocki czy figurki, np. z domkiem (4) z tytułowymi postaciami. Wiem, że Święty Mikołaj naszykował dla mojej młodej co najmniej dwa zestawy klocków z Peppą.



Kolejną, powiedziałabym 'nieśmiertelną', zabawką dla małych dziewczynek, jest lalka bobas z akcesoriami (5). Nie ma chyba małej dziewczynki, która z chęcią nie bawiła by się w dom i nie marzyła o 'wychowywaniu' słodkiego niemowlaczka. Małym 'mamusiom' polecam zestaw z jak największą ilością akcesoriów, by nie było tak, że z jednego bobasa zrobi się - jak u mojej Córki - cała gromada: lalka z wózkiem, lalka z nosidełkiem i jeszcze jedną lalka z zestawem buteleczek.

To, co przyda się każdej małej dziewczynce, która doczekała się lalki-bobasa, to urozmaicony zestaw do sprzątania (6). I nie podejrzewajcie mnie o szowinistyczne zapędy - moja Córka od małego lata ze szmatką i przy każdej okazji chce pomóc w sprzątaniu. Mało tego, mojego Męża siostrzeniec dostał takowy zestaw podajże na drugie urodziny i był zachwycony. A jak już mała pani domu skończy sprzątać, musi w końcu podjąć jakąś udawaną pracę, dlatego super prezentem do kreatywnej zabawy będzie elektroniczna kasa (7) - moja Córka uwielbia kupować i sprzedawać. Mam nadzieje, że uwielbienie dla robienia zakupów z wiekiem nieco jej minie. ;)

Mam nadzieję, że nieco Was zainspirowałam. A może macie już jakieś fajne pomysły na gwiazdkowe prezenty? Pochwalcie się w komentarzach!






Jeśli podobał Ci się ten wpis koniecznie daj mi znać! Zostaw komentarz tutaj, polub mnie na Facebooku lub Instagramie. Zostańmy w kontakcie! :)

środa, 6 grudnia 2017

Stylizacje świąteczne dla przedszkolaka i niemowlaka oraz te wybrane dla moich dzieci.

Stylizacje świąteczne dla przedszkolaka i niemowlaka oraz te wybrane dla moich dzieci.

Święta to taki czas, w którym każdy z nas chce wyglądać dobrze i czuć się wyjątkowo. I chociaż mówią, że "nie szata zdobi człowieka", to nie oszukujmy się: każdy z nas lubi czasem zabłysnąć. I prawda jest taka, że gdy skończy się cała ta kuchenna krzątanina i wszystko co powinno znajdzie się już na stole, to dopiero gdy nałożymy na siebie odświętną sukienkę, a mąż dopnie ostatnie guziki białej koszuli i tacy eleganccy zasiądziemy wspólnie do stołu, zaczyna się prawdziwa "magia świąt".

I przyznaję się bez bicia, że bardzo lubię te okazje, gdy możemy wystroić (nie bójmy się tego słowa!) nasze dzieciaki. Na co dzień, zarówno dla siebie jak i dla dzieci, preferujemy ubiór wygodny i swobodny - ja sama paraduję w dresach i koszulce, nie inaczej moje maluchy. W tym roku, oprócz siebie, musieliśmy wystroić również dwoje dzieci i jak się okazało, w przypadku wyjściowych stylizacji dla niemowlaka byliśmy zgodni - postawiliśmy na klasykę. Na Wigilię wybraliśmy dla Synka białe koszulobody z muchą - biała koszula byłaby o tyle niepraktyczna, że młody porusza się głównie po podłodze, więc nie utrzymałaby się w spodenkach - a do tego spodnie w stylu chinos.



Na pierwszy i drugi świąteczny dzień wybraliśmy kraciaste koszulobody i miękkie czerwone spodenki. Uznaliśmy, że oprócz jako takiej elegancji, w przypadku malucha liczy się przede wszystkim wygoda i praktyczność stroju. Oczywiście, jeśli ktoś ma ochotę naprawdę wystroić swojego niemowlaka, to możliwości - zarówno dla chłopców jak i dla dziewczynek - jest naprawdę mnóstwo. Poniżej podrzucam kilka propozycji świątecznych ubranek dla małych chłopców.




I na świątecznym stroju dla Synka zgodność wyborów moich i Męża się skończyła. Chociaż w sklepach jest mnóstwo ślicznych sukienek dla dziewczynek, to zupełnie nie mogliśmy się zgrać z wyborem. Nie jestem sympatykiem tiulu i błyskotek, chociaż są modne i wyglądają efektownie, dlatego postawiłam raczej na klasyczną kratę. Przykłady sukienek na wigilijny wieczór prezentuję poniżej. 


Niestety mój Mąż nie poparł moich wyborów. Bardzo mu zależy, - podobnie jak mnie - by Córka wyglądała na święta naprawdę ładnie, dlatego wybierał sukienki dużo bardziej efektowne. Obie sukienki, które wybrał, a które prezentuję poniżej, są śliczne. Zawsze jednak musi być jakieś ale, a w tym przypadku dotyczyło ono drugiej sukienki. Sama szukałam dla siebie czerwonej kreacji z koronek, dlatego podobny strój dla trzylatki wydał mi się nieodpowiedni. Tak jak nie uznaję przesadnego strojenia małych dzieci, malowania paznokci, wyborów "małych miss", tak również koronki i trzylatka jakoś mi nie podeszły. Pewnie z powodu tych różnic Córka na razie nie ma jeszcze wigilijnej kreacji. Mam nadzieję, że przed świętami dojdziemy jeszcze z Mężem do porozumienia. .



A Wy, jak ubieracie swoje pociechy, by na święta wyglądały wyjątkowo? Myślicie, że się czepiam tych koronek? Dajcie znać w komentarzach!






Jeśli podobał Ci się ten wpis koniecznie daj mi znać! Zostaw komentarz tutaj, polub mnie na Facebooku lub Instagramie. Zostańmy w kontakcie! :)

poniedziałek, 4 grudnia 2017

Zabawki z czasów mojego dzieciństwa, które przetrwały do dziś.

Zabawki z czasów mojego dzieciństwa, które przetrwały do dziś.
zabawki, prezent, mikołajki, smyk, LEGO, lego, Barbie, lalka, dziecko, gry planszowe, Monopoly, Chińczyk

W weekend wybrałam się na poszukiwanie prezentów świątecznych i, chciał nie chciał przy dwójce dzieci, trafiłam w końcu do sklepu z zabawkami. Regały zastawione od podłogi po sufit, mnogość kolorów i dźwięków bije po oczach i uszach. A między regałami tłumy rodziców - z dziećmi i bez - kluczący w poszukiwaniu wymarzonej zabawki. I pomijając tak zwane zabawki "na licencji" zauważyłam, że zaczynamy wracać do korzeni, bo niektóre dziecięce przybory do złudzenia przypominają te, którymi sama bawiłam się wiele lat temu.

Prym wiedzie oczywiście "królowa lalek", ulubienica wszystkich małych dziewczynek czyli Barbie. I wcale niekoniecznie ta klasyczna wersja blond-piękności. Ja sama zaczęłam bawić się lalkami Barbie mając sześć, a może i osiem lat. Pamiętam, że latem wychodziłam przed blok i rozkładałam wszystkie przybory; lalki miały swój plastikowy samochód (albo konia), Kena do towarzystwa, a z biegiem czasu Barbie doczekała się nawet dzieci. Największą furorę robiłam jednak wśród koleżanek na podwórku domkiem, który dziadek-stolarz zrobił mi własnoręcznie. Dziś moja córka ma już trzy różne lalki, choć ma niecałe 4 lata.

Kolejna zabawka, której przemijający czas nie zaszkodził - a mam wrażenie, że działa na ich korzyść - to klocki LEGO. Pamiętam doskonale, jak chodziłam do kolegi z podwórka, który miał cały kubeł wypełniony różnymi klockami. Budowaliśmy na kwadratowej, zielonej płycie sklepy albo całe miasta. Budowaliśmy domy. Dziś klocki LEGO tworzą całe serie, wzorowane na przykład na klasyce kina (patrz klocki na licencji Star Wars), choć popularne 'same w sobie' są na tyle, że tworzy się produkcje filmowe opisujące ukryte życie klocków.

Podobnie kwestia wygląda z lalką niemowlakiem. Sklepowe półki uginają się od lal wielkości prawdziwych noworodków, które w dodatku prawie do złudzenia przypominają prawdziwe dzieci: śmieją się, płaczą, wydają dźwięki, a kiedy je nakarmisz jest nawet szansa, że będziesz zmuszony zmienić lalce pieluchę. Lalki niemowlaki najczęściej sprzedawane są w niedużych zestawach, ale bez problemu można dokupić do nich wózek, malutkie łóżeczko, pieluchy, miski, butelki, wanienki i generalnie co tam jeszcze dusza zapragnie. Przyznajcie teraz, kto się bawił w dom i w dzieciństwie tulił takiego niemowlaczka do piersi?

Na koniec jednak chciałabym wspomnieć o czymś, czego tak długiej żywotności w życiu bym nie przewidziała, a mianowicie o grach planszowych dla dzieci. Miałam ich kilka i doskonale pamiętam jak razem z bratem i tatą spędzałam weekendy grając w Chińczyka czy Grzybobranie albo w Euro-Business (dla niewtajemniczonych: to rodzima odmiana gry Monopoly). Bardzo lubiłam też gry typu memo oraz "Łowienie rybek" i tę ostatnią właśnie - ku mojemu zdziwieniu - córka dostała przy okazji jakiejś wizyty od dziadków. Jak widać trendy zataczają koło, nie tylko w modzie. :)

A Wy macie jakieś zabawki, które wspominacie z sentymentem? A może zachowaliście - jak mój Mąż swojego misia - jakieś ukochane zabawki z dzieciństwa dla własnych pociech? Napiszcie!






Jeśli podobał Ci się ten wpis koniecznie daj mi znać! Zostaw komentarz tutaj, polub mnie na Facebooku lub Instagramie. Zostańmy w kontakcie! :)

piątek, 1 grudnia 2017

Te rzeczy sprawiają, że nie jestem prawdziwą kobietą!

Te rzeczy sprawiają, że nie jestem prawdziwą kobietą!
kobieta, prawdziwa, zakupy, galeria handlowa, centrum handlowe, makijaż, sesja, zdjęcie, szal, moda, płaszcz

Ty nie jesteś typową kobietą - słyszałam wielokrotnie w swoim życiu, a mój Mąż powtarza mi to raz na jakiś czas, przy różnych okazjach. Większość kobiet, jakie napotkał na swojej drodze była do siebie bardzo podobna - lubiły ploteczki w babskim towarzystwie i komedie romantyczne, potrafiły godzinami buszować po centrach handlowych, a przede wszystkim trzeba było wiecznie o nie zabiegać, a w efekcie i tak dostawało się kosza. A potem mój Mąż trafił na mnie i przekonał się, że od stereotypu prawdziwej kobiety na szczęście zdarzają się wyjątki.

Jak na nietypową kobietę przystało, za cholerę nie potrafię zrobić sobie make-up'u z prawdziwego zdarzenia. Mój wyjściowy makijaż ogranicza się do korektora pod oczy, podkładu i pudru, odrobiny różu i tuszu do rzęs. I wierzcie mi: ile tutoriali bym nie obejrzała, nic to nie zmienia. Jako dowód przytoczę fakt, że ostatnio kupiłam sobie kredkę do brwi i próbowałam jej użyć, a gdy wyszłam z łazienki i zobaczył mnie Mąż, prawie posikał się ze śmiechu. Dlatego też dałam sobie spokój. A gdyby to było zbyt mało, to się przyznaję bez bicia, że do sklepu i ze śmieciami wychodzę bez makijażu. Szok!

Kolejna rzecz, która odróżnia mnie od powszechnie panującego stereotypu prawdziwej kobiety jest taka, że nie cierpię robić zakupów. Chodzenie po sklepach - jakichkolwiek - a zwłaszcza odzieżowych to dla mnie katorga, a już jak mam kupić sobie buty, to uwierzcie mi - wolałabym chodzić boso. Dodajcie do tego fakt, że nie za bardzo znam się na modzie i dlatego często najpierw oglądam nowe kolekcje na stronach internetowych, a dopiero gdy upatrzę sobie coś konkretnego, co wygląda i nadaje się do ludzi, decyduję się na wizytę w galerii handlowej.

Z moją awersją do shopping'u nieodzownie łączy się fakt, iż generalnie nie lubię centrów handlowych. Tłum ludzi przepychających się, depczący sobie po piętach, dudniąca muzyka (w każdym sklepie inna!) i kolejki do przymierzalni - no przepraszam, ale nie rozumiem osób, które w taki sposób decydują się spędzać wolny czas. Pewnie dlatego, w odróżnieniu od innych kobiet, ja wpadam do sklepu z ciuchami (wpadam jak błyskawica, nie wchodzę) i przelatuję przez cały sklep w tempie ekspresowym. I zamiast snuć się od wieszaka do wieszaka, zatrzymuję się dopiero wtedy gdy coś faktycznie wpadnie mi w oko.

Na koniec dodam jeszcze, że oprócz braku sympatii dla shoppingu jest jeszcze coś, za co pokochałby mnie każdy facet. Otóż najzwyczajniej nie lubię wydawać pieniędzy! Niezależnie od tego, czy robię zakupy spożywcze, ciuchowe, prezenty, czy szukam miejsca na urlop, zawsze poluję na okazję czy promocję, a potem i tak trzy razy zastanawiam się, czy to dobry wybór/najtańszy wybór/czy mi to w ogóle potrzebne. Przyznacie sami, że dziwna ze mnie kobieta?

A co Was odróżnia od stereotypu kobiety / mężczyzny? Pochwalcie się w komentarzach!






Jeśli podobał Ci się ten wpis koniecznie daj mi znać! Zostaw komentarz tutaj, polub mnie na Facebooku lub Instagramie. Zostańmy w kontakcie! :)