czwartek, 1 lutego 2018

Tragedia na własne życzenie, czyli dlaczego nie zabezpieczamy się przed nieszczęściem?

łazienka, gaz, CO2, czad, tragedia, wypadek, czujnik, zaczadzenie, nieszczęście, gaz

Na zdrowy rozum można by sądzić, że każdy człowiek z całych sił stara się unikać niebezpieczeństw; nikt o zdrowych zmysłach nie wystawia ręki do warczącego psa, ani przy minus dziesięciu stopniach nie ubiera klapek i szortów. Potencjalnych zagrożeń w naszym życiu jest wiele, dlatego asekurujemy się na tyle, na ile to tylko możliwe. Mimo to, kolejne programy z wieczornymi wiadomościami pełne są historii nieszczęśliwych wypadków. A dużej części z nich można było zapobiec.

Pamiętam doskonale, jak paręnaście lat temu w mieszkaniu mojej babci w malutkiej łazience wisiał ogromny piecyk gazowy. I pamiętam też jak z zainteresowaniem przyglądałam się zawsze płonącemu w nim ognikowi. Byłam dzieckiem, potem nastolatką i przyznaję się, że ani trochę nie zdawałam sobie sprawy z tego, że ten malutki ognik w piecyku może być dla babci, czy kogokolwiek z nas, śmiertelnie niebezpieczny. Mało tego jestem przekonana, że żaden z dorosłych również nie zaprzątał sobie wtedy tym głowy.

Piszę o tym pod wpływem obejrzanego wczoraj programu, opowiadającego historię nieszczęśliwego wypadku, w wyniku którego zmarła nastolatka. Jak pewnie łatwo Wam się domyślić, w trakcie kąpieli uwalniający się z piecyka gaz spowodował, że dziewczynka straciła przytomność, a następnie najprawdopodobniej utonęła w wannie. Przerażające jest jednak to, że - jak stwierdził jeden z wypowiadających się w reportażu policjantów - w sezonie zimowym zwłaszcza, dochodzi co roku do minimum 50 tego rodzaju tragedii. Pięćdziesiąt osób rocznie umiera, choć zdają sobie sprawę z potencjalnego niebezpieczeństwa.

Przecież temu można było zapobiec - oburzył się wczoraj jako pierwszy mój mąż. - Wystarczyłoby kupić za pięćdziesiąt złotych czujnik albo i dwa. Oczywiście miał rację i pomijając względy własnego bezpieczeństwa dziwi mnie, że przy ilości nagłaśnianych tego typu wypadków, każdy posiadacz piecyka gazowego jeszcze się w to urządzenie nie wyposażył. Zaraz jednak nasunęła mi się na myśl refleksja, że każdego lata słyszymy podobne historie o dzieciach zamkniętych w autach, w pełnym słońcu i upale, a mimo to każdego roku te sytuacje wciąż się zdarzają.

Pół wieczoru słuchałam utyskiwania męża na ludzką bezmyślność. Gdy położyliśmy się do łóżka i wspomniałam mu o zabawkach, które córka wrzuciła za kanapę, uświadomiłam sobie jedną rzecz: w zesżłym roku, przed majówką, kontakt elektryczny za kanapą zaczął wariować i strzelać iskrami. Mąż przy nim grzebał, ale nic nie zrobił, a elektryk dostępny był dopiero po długim weekendzie. Leżąc więc w łóżku, ponieważ w końce elektryk do nas nie dotarł, zapytałam męża, czy zabezpieczył ten kontakt za kanapą, a on tylko mruknął przecząco. Powiedziałam, że w weekend musi to zrobić, bo jeśli zrobi się zwarcie i pójdzie iskra, to nie będzie po nas co zbierać.

Choć było ciemno, widziałam że było mu głupio. Parę godzin wcześniej przeklinał ludzką głupotę, podczas gdy sam nie zadbał o nasze bezpieczeństwo, choć minęło już tyle czasu. Czy to oznacza, że brakuje nam instynktu samozachowawczego? A może po prostu jesteśmy na tyle lekkomyślni, iż myślimy że te tragedie mogą przydarzyć się każdemu, tylko nie nam? To oczywiste, że nie wszystko jesteśmy w stanie przewidzieć, ale na tyle na ile się da, powinniśmy się przynajmniej postarać.






Jeśli podobał Ci się ten wpis koniecznie daj mi znać! Zostaw komentarz tutaj, polub mnie na Facebooku lub Instagramie. Zostańmy w kontakcie! :)

11 komentarzy:

  1. Oglądałam wczoraj ten reportaż o tragicznej śmierci 14-nastolatki. Praca służb mających na celu kontrolę jakości i sprawności przewodów kominowych budzi szereg watpliwości. Według mnie zawinił człowiek...:(
    Sylwia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywistym jest, że kominiarz przyszedł przepchać wentylację po to, żeby nikt nie zarzucił mu zaniedbań w tej sprawie. Inną kwestią jest to, że rodzina w ogóle nie powinna go tam wpuszczać do czasu pojawienia się biegłego. Dużo tu błędów i pomyłek, jednak fakt jest taki że czujnik mógł ją uratować.

      Usuń
  2. Jestem bardzo wyczulona na takie rzeczy, więc na ile mogę to zapobiegam. Kontrolę, wyłączanie z gniazdek lampek, kiedy wychodzę z domu, nie zostawianie włączonych komputerów do kontaktu itd...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak napisałaś o lampkach, przypomniała mi się historia tego chłopaka, któremu zapaliła się na łóżku ładowarka od laptopa i mieszkanie mu spłonęło, a pani Szelągowska z ekipą mu je wyremontowała... Od tamtego dnia też to sprawdzam i nie zostawiam laptopa na łożku a ładowarki w gniazdku..

      Usuń
  3. Chyba zawsze myślimy, że nas to nie spotka. Po prostu. Tak jak z chorobami czy wypadkami na drodze. No i oby faktycznie nie spotkało. Wielu sytuacji i tak nie da się uniknąć, ale przezornym na pewno nei zaszkodzi być :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie to poczucie że jesteśmy niezniszczalni może nas kiedyś zgubić...

      Usuń
  4. Nie bez powodu mówi się, że mądry Polak po szkodzie. I tak, żyjąc w biegu, z dnia na dzień, utrzymujemy się w przekonaniu, że takie rzeczy nam się nie przydarzą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chryste, chyba jako matka nie wybaczyłabym sobie takiego "po szkodzie" jak w tym reportażu....

      Usuń
  5. Ostatnio gdzieś już o tym czytałam. Jako dziecko zawsze bałam się piecyków, a potem mi przeszło. Wtedy jeszcze nikt nie mówił o żadnych czujnikach, a rzeczywiście - coś takiego może uratować życie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, przezorny zawsze ubezpieczony, jak to mówią ...

      Usuń
  6. Chyba ludzie myślą ,że im się to nie przydarzy, trzeba by zapytać psycholga dlaczego tak się dzieje..

    OdpowiedzUsuń