wtorek, 21 sierpnia 2018

Wakacje od zasad.

plaża, ratownik, koło, Darłówek, ratownicy, dzieci, rodzice, utonięcie

Nie trzeba nikogo przekonywać, że wakacje to czas ogólnego rozprężenia. Wszystko robimy wolniej i bez spiny. Całoroczny pośpiech i napięcie w okresie wakacyjnym ulatniają się w cudowny sposób, bo powrócić dopiero gdzieś koło września. Doskonale pamiętam to uczucie z dzieciństwa - wakacje to był czas relaksu, wolności od rutyny, obowiązków i zasad, które obowiązywały nas wszystkich w ciągu tych 9 szkolnych miesięcy. Są jednak zasady, które obowiązuje przez 12 miesięcy, 365 dni w roku. 

Z przerażeniem obserwuję, że coraz większa liczba dorosłych ludzi postrzega czas wakacji i urlopów w ten właśnie dziecinny sposób: hulaj dusza, piekła nie ma, zasad i obowiązków też nie, bo przecież są wakacje! Obserwuję ten trend drodzy dorośli, zwłaszcza rodzice (sic!), siedząc na mazurskiej strzeżonej plaży, na której wypoczywacie Wy i wasze rodziny, wasze dzieci. Widzę, jak siedzicie gromadą na kocach, każdy z Was z piwem w ręku, a Wasze dzieci - i te 2 letnie i te 4, 5, 10 letnie biegną swobodnie do wody, przechodzą przez bojki, wchodzą głębiej i głębiej... Wszystkie w poczuciu całkowitego bezpieczeństwa - przecież mama i tata są obok, 20 metrów dalej, na kocu!

Dwa lata temu, na tej samej mazurskiej plaży dostrzegłam biegnącego ojca. Biegł z drugiego końca plaży, mniej więcej w moim kierunku, z przerażoną miną. Ja już wiedziałam, po co biegnie, więc licząc że jestem bliżej, zaczęłam się rozglądać. I dojrzałam. Topiącą się dziewczynkę, na oko 3 letnią w wodzie która sięgała mi do uda. Byłam pierwsza. I przemknęło mi przez myśl "To mogła być moja córka", zaś po chwili "Nie mogła - ja swojego dziecka pilnuję jak oka w głowie".

Spytacie pewnie, a gdzie był ratownik? Odpowiem, że na swoim miejscu - zajmował się upominaniem Waszych nastoletnich synów skaczących do wody na główkę albo Waszych kuzynów czy znajomych wpływających pod pomost z maleńkimi dziećmi w kółkach. Dwóch ratowników, cała plaża ludzi - naprawdę zaryzykujesz puszczenie do wody dziecka, do którego ratownik będzie akurat stał plecami? Ratownik nie jest nianią dla Twoich pociech, a kto będzie mi tłumaczył, że 10 latek sobie poradzi bo świetnie pływa niech mi również przy okazji wyłoży, jak w takim razie topią się również dorośli ludzie.

A gdyby zastanowiło Was, dlaczego mój urlop jest pełen stresu i nerwowości, a Wasz pełen relaksu i beztroski, to już tłumaczę. Zapewne dlatego, że pilnuję swoich dzieci jak matka kwoka, chodząc za nimi w wodzie krok w krok, a przy okazji ogarniam wzrokiem również Wasze dzieci, które pozostawiliście w tej wodzie samopas. I pewnie po trosze dlatego, że nie mam okazji napić się piwa ani na plaży, ani do obiadu, bo zdrowy rozsądek podpowiada mi, że gdyby coś się wydarzyło, muszę być w stanie zareagować.

A jeśli chodzi o te zasady, o których wspominałam na początku, to na dzień dzisiejszy mam dla Was dwie: zasada dla wszystkich dorosłych brzmi "Używaj zdrowego rozsądku w każdej sytuacji". Zasada obowiązująca rodziców brzmi: "Twoje dziecko, to Twój obowiązek, 365 dni w roku".

Dokładnie. Nie mój, nie sąsiada, nie ratownika.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz