piątek, 24 listopada 2017

Nie wmówicie mi, że dla kobiet rozmiar nie ma znaczenia!

ubrania, rozmiar, rozmiarówka, ciuchy, zara, orsay, reserved, mohito

Mam takie wrażenie, że chociaż w mediach i kolorowej prasie coraz częściej pokazuje się kobiety, których wymiary są większe niż szablonowe 90/60/90 i chociaż próbuje się nas przekonać, że każdy powinien akceptować siebie, swój wygląd i rozmiar ubrania, to jednocześnie gdzieś ukradkiem przemyca się tę myśl, że to fajnie, jeśli w rozmiarze większym niż 36 czujesz się dobrze, ale pamiętaj, że zawsze możesz wyglądać lepiej.

Z jednej strony, oglądamy programy o modelkach plus size - kobietach rubensowskich kształtów, które są zadowolone ze swojego wyglądu - a z drugiej strony przeważającą większość ramówek telewizyjnych zajmują programy na przykład o stylu, czyli co nosić, by wyglądać szczupło i na czasie albo programy o zdrowym żywieniu czy o byciu 'fit'. Ale kiedy właściwie, zaczyna się to plus size? Kiedy nosimy rozmiar 40, 42, czy więcej?

Również sklepy z ubraniami, niezależnie czy to popularne sieciowe marki czy ekskluzywne niewielkie butiki, również przemycają nam to myślenie, że mniejszy rozmiar to lepszy rozmiar. Ktoś z Was jeszcze w to wątpi? Dlaczego więc, łatwiej znaleźć w sklepie bluzkę w rozmiarze XXS niż XXL?? Czy dlatego, że sklepy odzieżowe robią założenie, że szczupłych klientek jest więcej niż tych o kobiecych kształtach? A może dlatego właśnie, że mimo pozornej akceptacji dla większych rozmiarów niż 38, wciąż na wybiegach królują anorektyczne kształty ciała?

Po pierwszej ciąży z córką stałam się typowym rozmiarem L, choć w niektórych sklepach nawet XL. Kiedy próbowałam kupić spodnie w jednym, drugim czy trzecim sklepie i wchodziłam dopiero w rozmiar 42 albo 44, przyznaję, że chciało mi się płakać. Przecież zawsze pasowało na mnie 38! Przecież nie byłam gruba! Gdy zaszłam w ciążę z synem, było jeszcze gorzej, przestałam więc chodzić na zakupy odzieżowe, a spodnie czy bluzki w rozmiarze XXL kupowałam po taniości w Pepco. Gdy miesiąc po porodzie musiałam kupić sobie jakieś spodnie, by móc wyjść z domu i jakkolwiek wyglądać, byłam zmuszona kupić jeansy w gumkę (!) i do tego w rozmiarze 44 (ostatnia sztuka na sklepie!).

Od tamtej pory całkowicie odpuściłam sobie wizyty w sklepach odzieżowych. Patrzyłam na siebie w lustrze i choć nie wyglądałam jak pączek w maśle - przy nadmiarze kilogramów zawsze ratował mnie wzrost - to przyznaję, że wcale nie podobało mi się to, co widziałam. Między innymi dlatego postanowiłam zacząć ćwiczyć i zmienić swoje nawyki żywieniowe, o czym pisałam tutaj. Od czasu gdy w połowie czerwca zaczęłam dietę i ćwiczenia do teraz, sporo się zmieniło. Przekonałam się o tym w weekend, gdy pojechałam do centrum handlowego w poszukiwaniu stroju na imprezę rodzinną.

Cóż, niecałe 8 miesięcy temu prawie płakałam w sklepowej przymierzalni z powodu swojego rozmiaru. Od tamtego czasu w kwestii wyposażenia sklepów niewiele się zmieniło: nadal więcej ubrań na wieszakach sklepowych jest w rozmiarze 32-34 niż 42-44 i nadal obowiązuje zasada "co sklep to inny rozmiar". Tym razem jednak chciało mi się płakać ze śmiechu, bo kupiłam sobie koszulę w rozmiarze 40, jeansy w rozmiarze 38, a sukienkę w rozmiarze 36, a od ostatnich zakupów ciuchowych zrzuciłam 12 kilogramów. Czy czuję się z tą świadomością lepiej? Zdecydowanie! I dlatego nikt mi nie wmówi, że dla kobiet rozmiar nie ma znaczenia. :)






Jeśli podobał Ci się ten wpis koniecznie daj mi znać! Zostaw komentarz tutaj, polub mnie na Facebooku lub Instagramie. Zostańmy w kontakcie! :)

14 komentarzy:

  1. Mam zdecydowanie takie same przemyślenia :) Ostatnio nawet na te tematty z koleżankami rozmawiałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, że przemyślenia odnośnie tego, że co sklep to inny rozmiar? :)

      Usuń
  2. Też tak myślę, ale niestety dopiero mam przed sobą zrzucenie tych klilunastu kg.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W razie czego polecam moją dietę. Z ćwiczeniami jak widzisz, działa cuda :)

      Usuń
  3. Myślę dokładnie tak samo. Niby się nam wmawia, że mamy siebie akceptować i tak dalej, i ja przez długi czas byłam typowym przykładem plus size, który nie miał nic przeciwko temu. Potem schudłam, a potem parę kg wróciło i teraz od nowa próbuję schudnąć, bo po prostu wolę siebie w tej mniejszej wersji. Plus size jest OK, ale skoro potrafię schudnąć i wiem, że wtedy będę się czuć jeszcze lepiej, to czemu nie? :-) Nie ma co się oszukiwać :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie mam to samo. Nigdy nie miałam problemu z samooceną, ale lżejsza czuję się lepiej - nie mam zadyszki, na 7 piętro wchodzę bez podejrzenia zawału. :D A że wyglądam też lepiej - no cóż, cieszy to bardziej :)

      Usuń
  4. Zgadzam się z tym, że media starają się nam wmówić jak powinnyśmy wyglądać. Jeśli dobrze czujesz się ze sobą, to jakie znaczencie ma rozmiar? To tylko numerek na metce, który jest widoczny jedynie dla Ciebie. Natomiast w drugiej kwestii, z moich doświadczeń na wyprzedażach, od kiedy pamiętam miałam problem ze znalezieniem swojego rozmiaru (XS lub S), zostawały tylko od L wzwyż. Więc myślę, że punkt widzenia zależy jednak od punktu siedzenia. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogłaś znaleźć S-ki bo już były wszystkie wykupione :D :D

      Usuń
  5. Ja myślę, że gdyby nie presja otoczenia, to ten rozmiar naprawdę nie miałby znaczenia. Ale że z każdej lodówki wyskakuje Chodakowska, a z każdego sklepu modelki w rozmiarze 34, to my, babeczki z biodrami i piersiami, czujemy się kiepsko we własnej skórze. I nie chodzi o żadne popadanie ze skrajności w skrajność. Chodzi o zdrowe podejście do tematu, a z tym u nas coraz gorzej. Dlatego ja olewam. ;) Pozdrawiam, Kasia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, mnie to właśnie bawi - niby każą nam akceptować siebie, a jednak promują wciąż dziewczyny o wyglądzie anorektycznym. Co do Chodakowskiej - ja ją uwielbiam, z nią własnie ćwiczę i chudnę, więc złego słowa nie powiem. Poza tym, mimo że obserwuję jej profile, mam wrażenie że jednak pani Lewandowska bardziej wyskakuje z lodówki, szafki i telewizora - a ją niekoniecznie mam ochotę oglądać. ;)

      Usuń
  6. Ma zdecydowanie aczkolwiek znam dziewczyny, które akceptują swój wygląd, rozmiar i nadprogramowe kilogramy. Jednak i te mają na celu wprowadzenie pewnych zmian w swoim organizmie, chociażby dla zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aleksandra, powtórzę co napisałam wyżej - nigdy nie miałam kompleksów, ale lżejsza o 12kg NAPRAWDĘ czuję się sto razy lepiej. Nie dostaję zawału na dłuższym spacerze :)

      Usuń
  7. Nie wiem dokładnie jak odnieść się do Twojego tekstu. Może faktycznie jest grupa kobiet, która tak uważa, ale też są i te kobiety gdzie faktycznie im rozmiar nie przeszkadza. W chwili obecnej zaliczam się do tej pierwszej grupy, ponieważ po ciąży moje ciało diametralnie się zmieniło. Zbyt szybko, zbyt gwałtownie, że nie miałam czasu z tym się pogodzić. Ale przed ciążą kiedy nosiłam rozmiar 40 sporadycznie 42, to nie przeszkadzał mi on, i nie marzyłam o 36. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam podobnie - po pierwszej ciąży zmiany na plus zauważyłam, ale jakoś nie bardzo się nimi przejęłam. A po drugiej ciąży, gdy już doszedł plus do plusa i rozmiar zrobił się ... DUŻY, stwierdziłam że czas to zmienić. A że poza spadkiem kilogramów lepiej się czuję, ciało wraca też do normy - nic, tylko się cieszyć.

      Usuń