piątek, 23 lutego 2018

Prezent urodzinowy dla męża czyli jak rzuciliśmy wszystko i pojechaliśmy w Tatry.

tatry, góry, Zakopane, wyjazd, ferie zimowe, kwatery, pokoje gościnne, gdzie z dziećmi, stek chałupa

Przyznaję, że kiedy je znów zobaczyłam, zaparło mi dech - w końcu ostatni raz widziałyśmy się jakieś osiem lat temu, więc można się stęsknić. I choć każdy powód do odwiedzin jest dobry, to urodziny męża wydały mi się okazją idealną, tym bardziej że nasza pierwsza wizyta w Zakopanem miała miejsce dokładnie w tym samym terminie i okolicznościach przyrody.

O prezencie urodzinowym dla męża myślałam od dłuższego czasu - lubię robić mu niespodzianki, lubię go obdarowywać i pewnie dlatego wizje prezentu zmieniały się kilkukrotnie. I ku mojemu zdziwieniu, gdy pojawiło się natchnienie na spontaniczny wyjazd w góry, uznałam to za prezent najbardziej odpowiedni. Spontaniczność jednak ma te minusy, że znalezienie kwatery w osiągalnej cenie w tak obleganym miejscu i to jeszcze w okresie ferii zimowych graniczy z cudem. Jak się jednak szczęśliwie przekonaliśmy, cuda 'na górze' załatwiają prawie od ręki, a na rzeczy niemożliwe trzeba nieco dłużej poczekać.

O tym, że jestem samozwańczym mistrzem pakowania być może jeszcze kiedyś napiszę coś więcej - w końcu spakowanie na kilka dni czteroosobowej rodziny w dwóch walizek kabinowych i małej torby sportowej to jednak jest jakiś wyczyn - a każdy rodzic wie, ile przyborów dla dzieci warto mieć ze sobą choćby na wszelki wypadek. W kwestii spontanicznych wyjazdów z dziećmi, inną potencjalnie problematyczną kwestią jest też długość podróży, ale muszę przyznać, że moje dzieci te sześć godzin (z trzema krótkimi przystankami) przetrwały w jedną i drugą stronę prawie bezproblemowo.

Marzyłam o pokonywaniu zaśnieżonych ścieżek pod Reglami, doliny Chochołowskiej i nawet po cichu myślałam o wyprawie na Morskie Oko, ale ponieważ nie to było tym razem najważniejsze, musi poczekać do następnego wyjazdu. Swój krótki wypad spędziliśmy za to na zabawie, spacerach, zjeżdżaniu na sankach i lepieniu bałwana. Degustowaliśmy smaczne chłopskie jadło, a zamiast tortu przypieczętowaliśmy urodziny męża pyszną szarlotką z lodami. I tu polecam wszystkim knajpę STEK CHAŁUPA na Krupówkach - fajna atmosfera i góralski wystrój i oczywiście pyszne jedzenie!


I chociaż w tym roku nie uda nam się już obejrzeć zimowych Tatr, to liczę na to, że spontaniczne wyjazdy jeszcze nam się przydarzą. :)






Jeśli podobał Ci się ten wpis koniecznie daj mi znać! Zostaw komentarz tutaj, polub mnie na Facebooku lub Instagramie. Zostańmy w kontakcie! :)

2 komentarze:

  1. Pochodzę z okolic Tatr i wiem, jak ciężko jest o dobry i tani nocleg, szczegóły w tak obleganych terminach. Miałaś sporo szczęścia 😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, doszłam do wniosku, że widocznie mieliśmy jechać i już :)

      Usuń