piątek, 3 maja 2019

Nazywasz to przypadkiem, ja nazywam to wiarą.

niebo, gwiazdy, kobieta, cień

Ludzie mają tendencję do chodzenia na łatwiznę. Wolą wymieniać, niż naprawiać. I dotyczy to nie tylko sprzętów codziennego użytku, ale również relacji. Kochają rzeczy, zamiast kochać ludzi, a rzeczy tylko używać. I nadal sądzą, że ich życiem rządzą przypadki.

Kiedy w styczniu straciłam pracę nie było mi zbytnio do śmiechu. Dopiero kilka dni po fakcie dotarło do mnie, że sytuacja w jakiej się znalazłam jest lepsza niż byłaby, gdybym zwolniła się w listopadzie, tak jak chciałam. Jeszcze przez miesiąc musiałabym się męczyć i na same święta zostałabym z niczym. A dzięki temu, że zwolnili mnie przez wzgląd na restrukturyzację w firmie dostałam odprawę i miałam czas na poszukiwania nowej pracy.

Dostawałam oczywiście mnóstwo "dobrych rad" w stylu "Załatw sobie lewe zwolnienie, przez pół roku będziesz dostawać kasę i zyskasz więcej czasu na szukanie pracy". Nie powiem, widzę sens w tym toku postępowania, ale w oszukiwaniu państwa, (nie)wielkim ryzyku z tym związanym i tego rodzaju chodzeniu na łatwiznę już niekoniecznie. To nie mój styl. Dlaczego uznałam, że takie działanie nie ma sensu? Właśnie dlatego, że mimo trudnej sytuacji w firmie, w listopadzie szukałam wsparcia i pociechy "na Górze". To czego doświadczałam oddałam Bogu i najzwyczajniej w świecie uznałam, że On mi pomoże w kwestii znalezienia pracy tak, jak pomógł mi przetrzymać trudny czas i wytrwać aż do stycznia.

I chociaż znajomi pukali się w głowę, chociaż zupełnie nie rozumieli mojego toku myślenia, chociaż obawiałam się tego ile czasu potrwa moje bezrobocie i jak utrzymamy rodzinę to moja wytrwałość i zaufanie się opłaciły. Otrzymałam pracę dokładnie taką o jakiej marzyłam - dostałam umowę o pracę, zaproponowano mi takie warunki finansowe jakich chciałam i do tego fizyczne miejsce mojej pracy również jest takie jak chciałam. A, co najważniejsze - pierwszy raz zajmuję się w pracy tym, co mnie ciekawi i interesuje. Moja praca sprawia mi przyjemność.

Oczywiście znajomi powiedzieli "przypadek". Ale wiecie co? Przypadkiem, to można się potknąć na nierównym chodniku jak się człowiek zagapi, a nie wyjść ze złego otoczenia mając zapewniony byt i dostać dokładnie to, o czym się marzyło. Ja nie wierzę w takie "przypadki".

"They call it fortuity, I call it FAITH" :)


Pozdrawiam






Jeśli podobał Ci się ten wpis koniecznie daj mi znać! Zostaw komentarz tutaj, polub mnie na Facebooku.
 Zostańmy w kontakcie! :)

4 komentarze: