poniedziałek, 26 października 2020

Bezstronność i cierpliwość kiedyś się kończą.

W takich dyskusjach zwykle nie zabieram głosu. Nie afiszuję się w mediach społecznościowych ze swoimi poglądami, nie opowiadam po jednej ze stron. Nie dyskutuję na forum, a jedynie z najbliższymi. Nie potrzebuję weryfikować znajomych po tym, czy się ze mną zgadzają i czy mają takie poglądy jak ja. Tym razem podzieliłam się na Facebooku kilkoma zdaniami, które postanowiłam rozwinąć tutaj.

W obecnej sytuacji, czuję się mocno rozdarta: pomiędzy tym w co wierzę - moją religią, która u podstaw mówi o miłości i tym, że każde życie jest cenne w oczach Boga, a mieszanką ludzkiego strachu i empatii - nie miałabym odwagi decydować o czyimś życiu, zdrowiu i sumieniu, nie umiałabym "wejść w czyjeś buty" i podjąć tak trudną decyzję.

Od kilku dni Internet zalewa fala wpisów dotyczących orzeczenia Trybunału ws. aborcji. Wypowiadają się oburzone kobiety, politycy, księża, celebryci i wszyscy sfrustrowani obywatele. Trwa batalia na argumenty, która przypomina mi trochę przeciąganie liny: każda ze stron próbuje udowodnić drugiej, że jej prawda, to ta właściwa. A mnie się coraz częściej wydaje, że prawda leży gdzieś poza nimi, w kącie, na który nikt nie chce spojrzeć.

Osoby opowiadające się za życiem powinni pamiętać, że w pierwszej kolejności należy zadbać o zapewnienie godnych warunków dla tych, który ciężar tego upośledzonego, nowonarodzonego życia będą nieść. Potrzeba ośrodków, hospicjów, psychologów, osób do pomocy w rodzinach, w których zgodnie ze swoimi chrześcijańskimi przekonaniami, kobiety nie zdecydowały się na aborcję, ale wybrały życie. Wybrały życie swoich ciężko chorych dzieci, a tym samym wybrały - również dla siebie - trudne życie pełne poświęcenia, wyrzeczeń, trudności, łez i cierpienia. Nie jest filozofią chronić życie poczęte, filozofią jest zapewnić temu życiu godny byt po narodzeniu. To być może sprawi, że łatwiej będzie kobietom w takiej sytuacji opowiedzieć się ZA takim życiem.

Równie ogromnego wsparcia potrzebują kobiety, które - niezależnie od poglądów politycznych czy religijnych - dojdą do wniosku, że wizja życia w trudach, cierpieniu i znoju to coś, czego po ludzku nie udźwigną. A tego wsparcia dziś brakuje. Brakuje edukacji, brakuje wsparcia materialnego, psychologicznego. Kobieta, którą dotknie taka sytuacja, musi potem niejednokrotnie tłumaczyć się rodzinie i suma summarum sama dla siebie jest najsurowszym sędzią. Poza tym, czy ktoś naprawdę uważa, że kobieta, która dowie się o ciąży, a następnie o tym, że dziecko będzie żyło dosłownie parę minut, nie cierpi? Czy ktoś z Was sadzi, że kobieta, która zdecyduje się na taką aborcję, zapomina o niej na drugi dzień, idzie na kawę, czy do kosmetyczki - jak gdyby nigdy nic? NIE! Taka decyzja, podobnie jak ta o urodzeniu ciężko chorego dziecka i opiekowaniu się nim do końca życia, odciska swoje piętno na psychice każdej kobiety.

Osoby opowiadające się przeciwko aborcji muszą pamiętać, że zakaz aborcji to naruszenie praw człowieka. I jak najbardziej mają tu sens hasła o ubezwłasnowolnieniu, o braku możliwości samodecydowania o swoim zdrowiu i ciele. Sumienie, to również indywidualna sprawa każdego z nas, a jedyne na co powinniśmy sobie pozwalać, to tłumaczenie i wspieranie, by do tych sytuacji dochodziło jak najrzadziej.

Ale najgorsze w tym wszystkim jest to, że chociaż doskonale wiemy kto jest za ten stan rzeczy odpowiedzialny, zwracamy się przeciwko sobie. Osoby pro-life zwracają się przeciwko zwolennikom aborcji. (Swoją drogą, razi mnie stwierdzenie zwolennicy aborcji, bowiem ma taki wydźwięk, jakbyśmy mówili o zwolennikach zupy pomidorowej z ryżem podczas gdy tradycyjna jest z makaronem. Na litość boską, przecież nikt nie będzie chodził uśmiercać nienarodzonych dzieci, jakby szedł na ciastko do kawiarni!) Generalnie całe społeczeństwo, zamiast zwrócić swój uzasadniony gniew w stronę osób za tę sytuację odpowiedzialnych, zwraca się przeciwko sobie. Naród się polaryzuje, coraz bardziej.

Bezstronność przestaje nam odpowiadać, gdyż rzeczywistość coraz bardziej ingeruje w życie każdego z nas, wręcz zagląda nam do domów, do rodzin, związków i do łóżek. Od lat dajemy sobie wmawiać, że czarne nie jest czarne, a białe nie jest białe. Dyktuje nam się kogo możemy kochać, a kogo nie, kiedy możemy wyjść z domu a kiedy nie, a nasze ciężko zarobione pieniądze, które oddajemy co miesiąc Państwu, w kluczowym momencie nie starczają na zaradzenie pandemii, bo okazuje się, że nawet tak wielkie kwoty, można przepierdolić na głupoty. Cierpliwość nam się więc kończy.

Tak czy inaczej, to wszystko, już całkiem niedługo, szlag trafi. I przeraża mnie, że w takich czasach przyszło mi żyć.

Pozdrawiam





1 komentarz:

  1. Mam bardzo podobne odczucia. Mądrze to ujęłaś. To są bardzo trudne, bardzo bolesne sprawy, i doprawdy zadziwia mnie buta ludzi, którzy chcieliby swoje decyzję lub poglądy narzucić w takich kwestiach innym. To powinien być osobisty wybór każdej kobiety.

    OdpowiedzUsuń