poniedziałek, 20 listopada 2017

A czy Ty przyznałbyś się komuś do TEGO?


Kiedy w październiku byłam z synem w szpitalu, doświadczyłam krępującej sytuacji. Pani doktor przyszła na obchód i od razu podjęła ze mną swobodną rozmowę. Wszystko do chwili, gdy zbliżyła się do łóżka malucha i zobaczyła CO leży koło jego dziecięcej główki. Na jej twarzy widziałam konsternację pomieszaną ze skrępowaniem. A może nie powinnam się do tego tak ostentacyjnie przyznawać?

Jeśli jesteście ciekawi, co zobaczyła pani doktor, to śpieszę poinformować, że był to różaniec. Zwyczajny, mały, drewniany, różaniec. Po tamtej sytuacji zaczęłam zastanawiać się, dlaczego ludzie nie przyznają się lub wręcz wypierają się swojej przynależności religijnej albo czemu czują się skrępowani, kiedy widzą przedmioty religijne u kogoś innego? Bycie katolikiem deklaruje w naszym kraju ponad 85% społeczeństwa, więc zupełnie nie rozumiem ani konsternacji naszej lekarki ze szpitala, ani społecznego oburzenia choćby w przypadku gdy jakaś gwiazda telewizji deklaruje nawrócenie - jak Wojciech Amaro - albo wręcz obnosi się właśnie z różańcem niczym pan Karolak na premierze Listów do M 3.

Kolejną rzeczą, niejako przeciwstawną do tej "katolickości", którą niby deklarujemy, a niby się jej wstydzimy, jest nasza przesadna wiara w przesądy. Ja już z tego wyrosłam na szczęście, ale przyznajcie się proszę; czy robiliście 3 kroki wstecz, gdy czarny kot przebiegł Wam drogę? Były takie czasy, że ja się cofałam. A kto z Was wierzy jeszcze w cudowne moce wahadełek czy tak zwanych "łapaczy snów"? O styczność z kartami tarota nawet nie pytam, ani o to ile wróż Maciej zarobił na waszych telefonach. Zapytam za to, zwłaszcza jeśli jesteś matką: a czy ty, przywiązałaś do wózka dziecięcego czerwoną wstążeczkę, by odgonić złe moce i uroki?

I od razu jako następne przychodzi mi do głowy to, czego ludzie w kontaktach towarzyskich wypierają się jak mogą, czyli słuchanie muzyki disco polo. Wystarczy jednak włączyć transmisję koncertu z poprzedniego sylwestra albo płytę z wesela jakiejś kuzynki i się natychmiast okazuje, że nikt nie słucha disco polo, ale wszyscy znają teksty i to nawet tych najnowszych piosenek. Ja osobiście jestem z pokolenia lat 90, które wychowało się na tej muzyce, dlatego - chociaż za aktualnymi trendami totalnie nie nadążam i nowości nie słucham - kocham Boys'ów i Classic, nie wspominając o tym, że te zielone oczy o których śpiewa Zenek Martyniuk to te moje i on by się ze mną chętnie ożenił, ale mój mąż go uprzedził z oświadczynami. No i powiedzcie, jak żyć? ;)


A Wy czego się wstydzicie? I do czego za nic nie chcielibyście przyznać się w towarzystwie?






Jeśli podobał Ci się ten wpis koniecznie daj mi znać! Zostaw komentarz tutaj, polub mnie na Facebooku lub Instagramie. Zostańmy w kontakcie! :)

14 komentarzy:

  1. Hm, może to zarozumiałe, ale ja się niczego nie wstydzę. Uważam, że nikomu nic do moich decyzji i życia. Nawet do tego, że nie wiem kto to Zenek:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się wydaje, że wstyd jest pejoratywnym określeniem. Nie widzę powodu by wstydzić się wiary, by wstydzić się rodzaju słuchanej muzyki, rodzaju posiłków, sposobu na spędzanie wolnego czasu... :)

      Usuń
  2. Nie wstydzę się wiary, nie mam problemu z różańcem i zeby przeżegnać sie przechodząc obok kościoła. Ale disco polo nie słuchałam i nie słucham. Tez sie wychowałam w tych latach (rocznik 85). Ale u mnie w domu nikt tego nie słuchał i jako dziecko nawet nie wiedizalam co to jest dopóki mnie kolezanki nie oświeciły. Nie łączmy pls disco polo i różańca - jako atrybutów Polaka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie pisałam o atrybutach Polaków, chociaż czasem mam wrażenie że disco polo i katolicyzm to jakby "tradycje narodowe" :D Ale do obu tych spraw, każdy ma inne podejście.

      Usuń
  3. Jeden tekst... a tak wiele nas i dzieli, i łączy! Nie jestem katoliczką, nie mam dzieci (jeszcze), nie słucham i nigdy nie słuchałam disco-polo (poza kilkoma weselami znajomych, na co wpływu nie mam). Ale nie przeszkadzają mi symbole religijne, o ile nie ograniczają wolności tych, którzy wyznają inną wiarę. Jeśli więc na przykład w szkołach, czyli instytucjach świeckich, w klasie wiszą krzyże - spoko. Powieśmy jednak obok krzyż prawosławny, gwiazdę Dawida, wizerunek Buddy... uczmy dzieci od małego tego, że świat jest różnorodny, wielokulturowy i wielowyznaniowy. I żadna religia sama w sobie nie jest zła, to ludzie bywają (czasami) źli. Wyrośnie nam piękne, tolerancyjne, otwarte na innych społeczeństwo. Wówczas różaniec przy głowie dziecka na szpitalnym łóżku nie będzie robił na nikim wrażenia, nie będzie sensacją, a jedynie wyborem. Nie narzucajmy swojego światopoglądu jako jedynego słusznego tym, którzy myślą i czują, i wybierają inaczej. Inaczej nie znaczy źle. Niestety... aktualna sytuacja raczej sprzyja ciemiężeniu tych, którzy odważą się mieć inne zdanie. Przykre to. Ale wierzę, że to się jeszcze odwróci. Pozdrawiam, Kasia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasia, masz jak najbardziej słuszność - każdy powinien móc wybrać ale i móc swoj wybór demonstrować. Wolność wyboru (i demonstrowania go) oczywiście ograniczona jest tym, że nikomu nie robimy krzywdy swoimi decyzjami. Co do krzyży w szkołach - wydaje mi się, że nigdzie na świecie tak nie ma, że wiszą symbole różnych religii w klasach, każdy kraj ma jeden symbol, w zależności od tego jakie wyznanie deklaruje większość. Nie wiem czemu tak jest, ale zgadzam się że od małego powinno się okazywać tolerancję dla wielokulturowości. Nie ma jednak co liczyć, moim zdaniem, na państwo (w sensie szkołę, politykę, media), wszystko powinno się zaczynać w naszych domach.

      Usuń
  4. Ciekawe, właśnie przymierzam się do napisania tekstu o podobnej tematyce :) Wyczytałam dzisiaj na Onecie, że znany polski wokalista powiedział w wywiadzie oburzającą rzecz, a dokładnie powiedział, że wierzy w Boga... Nie od wczoraj wiem, że bycie osobą wierzącą jest w dzisiejszych czasach niemodne i często wyśmiewane, ale mimo wszystko takie postawienie sprawy bardzo mnie zaskoczyło. Jestem wierząca, mój mąż jest wierzący, zamierzamy wychować nasze dziecko w duchu wartości, które wyznajemy. Nigdy nie będę się tego wstydzić.

    Co do disco polo - to dokładnie tak, nikt tego nie słucha, ale wszyscy znają ;) Ma tę właściwość, że wpada w ucho. Natomiast wielokrotnie słyszałam również opinie, że do disco polo świetnie się tańczy. Kompletnie nie mogę się z tym zgodzić. Jak lubię tańczyć, tak tańczenie do disco polo kompletnie mi nie wychodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiele gwiazd ostatnio deklaruje wiarę w Boga, wzbudzając tym sensację medialną - mam tylko obawę, że w połowie przypadków to się dzieje dla samej sensacji właśnie. A co do disco polo - naprawdę nie potrafisz do tego tańczyć? :D

      Usuń
  5. W tym przypadku nie mam się do czego przyznawać :-P

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wstydzę się większości rzeczy, które wyznaję/preferuje ponieważ dzięki temu jestem właśnie sobą. Ale jednocześnie także nie odczuwam potrzeby wyznawania tego całemu światu. O tym wiedzą tylko Ci, którzy mają wiedzieć - obcym zbędna ta wiedza. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, ale czy należy się ukrywać z takimi rzeczami jak różaniec, medalik na szyi po to by innych nie kuło w oczy?

      Usuń
  7. Nie raczej nie mam, ale uczę się tego z wiekiem. Fajny temat podjęłaś. Wiele ludzi wstydzi się swoich przekonań, wyznań

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zupełnie nie rozumiem udawania - bo to nawet nie kwestia wstydu, a udawania :)

      Usuń