wtorek, 9 stycznia 2018

Na zdrowiu dzieci nie oszczędzam!

dzieci, dziecko, choroba, wirus, infekcja, leczenie, lekarz, doktor, koszty leczenia, prywatna opieka medyczna

To było mniej więcej wtedy, gdy Córka miała może z pięć, czy sześć miesięcy. Przy którejś towarzyskiej wizycie, szwagierka - internistka - zasugerowała nam, że młoda może mieć problemy ze słuchem. Według niej słabo reagowała na dźwięki, nie wodziła wzrokiem... Serca zabiły nam mocniej. Jak to? Nasze dziecko niedosłyszy? Może być głuche? Zrobiliśmy co w naszej mocy, by dostać się do najlepszego centrum słuchu w naszej okolicy i po kompleksowych badaniach, mieliśmy pełny obraz sytuacji. Na nasze szczęście, ze słuchem Córci wszystko było w porządku.

Ale każdy kto ma dziecko wie, że każda choroba, nawet ta z pozoru błaha infekcja, to co najmniej kilka dni czuwania i podwyższonego ciśnienia rodziców. Mój Syn, na ten przykład, mając niewiele ponad pół roku zdążył już zafundować nam półtora tygodnia choroby nerwowej, gdy przejęty od siostry kaszel zamienił się w zapalenie płuc i skończył się pobytem w szpitalu. Kiedy się w końcu pozbyliśmy cholerstwa, wcale nie cieszyliśmy się zdrowiem zbyt długo, bo po jednym listopadowym tygodniu w przedszkolu Córka przyniosła kolejnego wirusa, który położył ich oboje do łóżka na prawie 4 tygodnie.

Zważywszy na to, ile pieniędzy zostawiliśmy w aptece w ciągu ostatnich trzech miesięcy, to cały ten wpis mógłby się zakończyć kropką w tytule. Nie chodzi jednak o poniesione koszty leczenia dzieciaków, bo prawda jest taka że gdybym miała czekać z dziećmi na wizyty u pediatry w ramach NFZ to przyznaję szczerze, każde przeziębienie zdążyłoby się rozwinąć na tyle, że mogłabym od razu ustawić się w kolejce do szpitala. Terminy oczekiwania są długie, lekarz ma dla ciebie góra 10 minut czasu - swoją drogą, zanim powiem co dolega dziecku i zdążę je rozebrać do badania, mija co najmniej pięć minut, jak więc lekarz ma dokładnie obejrzeć dziecku i z rozwagą dostosować odpowiednie leczenie?

Dlatego, choć sama z tej możliwości nie korzystam, wykupiliśmy dla naszych dzieci prywatną opiekę medyczną i każdemu, kto finansowo może sobie na to pozwolić, serdecznie tę opcję polecam. Wiele osób w ramach benefitów zatrudnieniowych może liczyć na kartę medyczną dla siebie i często również dla członków rodziny. Jest to opcja na tyle wygodna, że w razie potrzeby przez infolinię umawiam wizytę w placówce, która najbardziej mi odpowiada, bądź umawiam wizytę lekarza do domu. Lekarz poświęca moim dzieciom na takiej wizycie tyle uwagi i czasu, ile potrzeba, bez stresu że za drzwiami kolejni pacjenci przebierają nogami. Dodatkowo jest to o tyle wygodne, że przychodzi do nas ten sam lekarz w związku z tym jest zorientowany w naszej "historii chorobowej".

Nasz pan doktor na przykład, pamięta moje dzieci już do tego stopnia, że gdy mój młody w piątek przed Wigilią dostał 39 stopniowej gorączki, lekarz po przekroczeniu progu salonu zauważył, że przestawiliśmy stół, by zrobić miejsce na choinkę. Śmialiśmy się, że niedługo chyba pan doktor z nami zamieszka, a parę chwil później panie w przydomowej aptece proponowały to samo mnie.


A Wy, macie dobre doświadczenia z publiczną służbą zdrowia? Napiszcie w komentarzach!






Jeśli podobał Ci się ten wpis koniecznie daj mi znać! Zostaw komentarz tutaj, polub mnie na Facebooku lub Instagramie. Zostańmy w kontakcie! :)

12 komentarzy:

  1. Po ostatnim zapaleniu płuc mojego Synka mogę jedynie napisać, że trafić można bardzo różnie. Opiekowało się nami dwoje lekarzy - Pan Doktor był emocjonalny i konkretny, natomiast Pani Doktor... Ehh.

    Myślę, że prywatna opieka medyczna to bardzo dobry pomysł. Sprawa do przeanalizowania i przemyślenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak napisałam - choć to bardzo spory skrót, bo moje doświadczenia są bogate, również w historie znajomych np. o 6 godzinnym czekaniu w przychodni rejonowej - ale jeśli kogoś na to stać, powinien to przemyśleć: lekarz, badania, wszystko w cenie..

      Usuń
  2. Nie mam dzieci, ale ja i na swoim zdrowiu nie oszczędzam. Jak będę miała dziecko, to będzie tak samo. Niestety z lekarzem zupełnie inaczej się rozmawia, jak przychodzi się do niego prywatnie i zostawia konkretne pieniądze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, mam to samo spostrzeżenie: lekarz przyjmujący prywatnie i lekarz na NFZ to dwa różne światy..

      Usuń
  3. Pediatra jeszcze ok, mozna sie dostac tego samego dnia, ale swoje trzeba odczekac. Gorzej ze specjalistami, tu zawsze wybieramy opcje platne, bo wizyte mamy w ciagu tygodnia, a nie kilku miesiecy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, w jakim rejonie mieszkacie, ale skoro jesteście się w stanie dostać tego samego dnia, to macie super. U nas dwa-trzy dni, to minimum czekania.

      Usuń
  4. Hm... Ja choć synka leczę w Warszawie to nigdy nie miałam problemu z dostaniem się do pediatry. Przychodnie rodzinne nie są tak obłożone jak poradnie specjalistyczne. Ale nawet i do ortopedy na NFZ dostaliśmy się w miarę szybko. Nie ma co tak demonizować publicznej służby zdrowia. Ja jestem z nią zawodowo związana i wiem, że trzeba szukać a się znajdzie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mieszkam pod Warszawą i moje doświadczenia są zgoła inne. Kiedy sama potrzebowałam dostać się do internisty po skierowanie do chirurga (na okoliczność wrośniętego paznokcia, nie mogłam już chodzić) to kazali mi w przychodni czekać 3 tygodnie...

      Usuń
  5. Prywatnie u lekarza byliśmy raz, kiedy Tosia była mała. W pozostałych przypadkach zawsze wystarczał nam NFZ.

    OdpowiedzUsuń
  6. W 2 dniu 2018 trafiliśmy na tydzień do szpitala na chirurgię z czterolatką i wgłobieniem. I na tyle, na ile mogło być, było dobrze. Wszystko wyjaśniło się, gdy usłyszałam rozmowę personelu odgrzewając sobie jedzenie w kuchni dla rodziców - że trafiliśmy do jedynego (sic!) w pełni przystosowanego do potrzeb nie tylko dzieci, ale też rodziców szpitala w Polsce - na Banacha w Warszawie. To tłumaczy, czemu w kuchni była dostępna całą dobę nawet świeżo zaparzona kawa.

    OdpowiedzUsuń